Witam Was w pierwszym poście 2016 roku. Tak się starałam żeby był w ciągu pierwszego weekendu ale życie lubi mi płatać figle... więc z lekkim opóźnieniem pokazuję... hybrydę bo może być i koszykiem i abażurem :)
Tytuł postu jak bym co najmniej jakiś konkurs wygrała, a to tylko moja gra słów bo plecionka powstała z... kalendarza :)
W sumie słowo "plecionka" to za duże słowo bo mało tu plecenia - więcej kombinowania w powietrzu :) Od początku roku zbierałam wszystkie kartki z kalendarza aby coś z nich upleść. Rurki okazały się bardzo twarde więc nie mogła to być typowa plecionka, mała ilość też nie dawała wielkich możliwości więc zrobiłam coś co już jakiś czas chodziło mi po głowie...
..abażur...
..abażur...
...który może być koszykiem
Kontrola jakości też musi być ;)
Moja inspiracja to półroczne czytywanie i oglądanie blogów wnętrzarskich. Odkryłam między innymi na nich druciane kosze. Szczególnie zauroczona pracami Marty i Jej męża która na blogu Domek przy lesie pokazuje swoje cuda, pomyślałam że spróbuje stworzyć z papierowej wikliny moje wersje "druciaków":) Zanim zabrałam się za plecenie szukałam prac podobnych wielkościowo i ażurowo żeby sprawdzić jak je technicznie zrobić właśnie z papierowej wikliny i znalazłam kosze TEN i TEN. Oczywiście ażurowe robią już lampy, lampiony, ale ja szukałam czegoś swojego. Co sądzicie o mojej wersji? Każda szczera rada jest dla mnie cenna.
Takie duże ażurowe plecionki robiłam pierwszy raz więc nie obyło się bez błędów, przez które zastanawiałam się czy w ogóle publikować - to jeden z powodów mojej blogowej ciszy ale tyle czasu to planowałam że trochę mi szkoda było. Problemem były twarde rurki które utrudniały formowanie koszyka. Te rurki były też pomocne bo w trakcie plecenia nie były takie miękkie i trzymały w w miarę kształt. Przez większe niż zazwyczaj odstępy między rurkami osnowy na końcu zapomniałam się i z rozpędu za mocno je podcięłam. Widać to, trzeba było uważać, szybko polakierowałam i się dobrze trzyma. Zrobiłam też za małą dziurkę na osprzęt elektryczny -jeśli koszyk miał by być abażurem - więc na zdjęciu kombinowałam.
Mam już następne pomysły na "druciaki" ale chyba nie będę utrudniać sobie tylko raczej w klasyczny ażurowy styl w papierowej wiklinie zrobię. Trafiły mi się niedawno białe kruki rurkowe więc nie biorę pod uwagę że mogłoby nie wyjść i nie będę eksperymentować :) Czy wiklinomaniacy domyślają się jakie mam rurki? Czekam na propozycje w komentarzach :)
W styczniu żyję przeprowadzką więc nie wiem czy będę miała czas pokazać o co byłam poproszona jeszcze zanim się wyprowadzę i teraz pomiędzy pakowaniem siedzę w rurkach;) W lutym prawdopodobnie będę nadrabiać braki bo planuje sporo działać więc może jeszcze ktoś do mnie będzie zaglądał :)
Pozdrawiam
Mariola :)
Śliczny! do plecionych abażurów mam sentyment, bo w moim rodzinnym domu mieliśmy wiklinowy; jako dziecko to uważałam go za szczyt perwersji, że nie plastikowy, czy szklany, haha...
OdpowiedzUsuńI prawdziwie hybrydowy! a coś mi się wydaje, że kot znalazłby dla niego jeszcze jedno życie: zaszczytny koci postument, oczywiście musiałabyś położyć poduszeczkę, żeby odcisków nie było na kocim brzuszku, bo rureczki twarde, sama przyznałaś:))
No to u mnie nie było wiklinowych, pewnie nawet nie wiedziałam że takie są, ale Ty wiedziałaś co dobre :) Mój kot to niekoniecznie by uznał koszyk za leżankę (oj dobrze by było!) to pewnie byłby świetny drapak albo gryzak :)
UsuńJak dla mnie super. Hybrydowe rozwiązania są w modzie:) Na ażurkach zęby zjadłam, swego czasu miały duże wzięcie:)i wiem że wcale nie są łatwe, wbrew pozorom bardzo trudno utrzymać kształt, ale dałaś świetnie radę. Dla mnie najgorsze jest to, że zawsze mocno widać moment zaczęcia po "przerwie" i jak dotąd nie znalazłam na to idealnego sposobu, poza dobrym fotografowaniem;)Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńAżury jak dla mnie nawet z pozorów nie są łatwe, ale i tak będę próbować bo trzeba iść do przodu:) Do Twoich to ja ciągle wracam i przyglądam się jak zrobiłaś i myślę jak"skraść" Twoje pomysły w moich wytworach ;) Oj te początki i końce w moim wypadku to są wyjątkowo widoczne bo mało plecenia i twarde rurki miałam. Następnym razem więcej oplotów na pewno zrobię.
UsuńKiedyś chciałam się zabrać za plecionki z papierowych rurek, ale nie mam do tego cierpliwości ;)
OdpowiedzUsuńSuper wyszło :) No i masz 2 w 1!
Pozdrawiam, Ola.
Wydaje mi się że z papierową wikliną jest tak że jak ktoś robi pierwszy raz to albo się zniechęci krzywulcami albo spodoba mu się to i będzie ćwiczyć aż zaczną wychodzić w miarę ładnie. Ja należę do tej drugiej grupy :) Ty za to masz inne zdolności których Ci zazdroszczę - oczywiście pozytywnie ;) choć też będę namawiać do jeszcze jednej próby podejścia do papierowej wikliny ;) Pozdrawiam :)
UsuńTrochę wyplatam więc wiem, że takie ażurkowe koszyczki nie są łatwe do zrobienia. Tobie Mariolko wyszło świetnie - utrzymałaś kształt i ładny splot. Podobnie jak Ola nie lubię gdy widać początek lub koniec rzędu ale też nie mam dobrego sposobu na zamaskowanie. Trzymam kciuki za sprawną przeprowadzkę i cieplutko pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję za uznanie, choć wiem że ten ażurek jest do dopracowania i że jednak kartki kalendarzowe są trochę za twarde do wyplatania ;)
UsuńAbażur rewelacja. Szacun za utrzymanie kształtu z tak dużym ażurem. Piękny efekt. Pozdrawiam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Kształt powiedzmy utrzymałam ale nie wszystko mi wyszło tak jak chciałam
UsuńBardzo mi się podoba taki abażur.
OdpowiedzUsuńDziękuję
UsuńW wersji jako abażur sto razy lepiej mi się podoba.Wygląda jak skandynawskie, druciane abażury klatki które bardzo uwielbiam:)
OdpowiedzUsuńWłaśnie takie było założenie, żeby druciaki przypominał i mi też w roli abażura bardziej się podoba :)
Usuń